Groźby pod adresem dokarmiaczy lub właścicieli kotów

[Apocalypto]

Od połowy grudnia ktoś już kilka razy, pod osłoną nocy, zostawił na mojej wycieraczce kartkę z narysowaną szubienicą i napisem "zawiśniesz kociarzu".

Ja faktycznie dokarmiam te tak nieliczne już przecież (nie oszukujmy się - celowo przetrzebione!) koty na osiedlu, zwłaszcza teraz, kiedy jest zima, oraz posiadam kilka własnych kotów w mieszkaniu. Nie widzę jednak powodu, by opieka nad zwierzętami czy posiadanie własnych zwierząt w domu (ani jedno, ani drugie nie jest wszak zabronione przez prawo) stanowiły zasadną podstawę do grożenia komuś śmiercią. Początkowo traktowałem to jako (koński) żart, ale od kiedy zginął Prezydent Adamowicz, z premedytacją zaszczuty przez ludzi wiadomej opcji, obawiam się o bezpieczeństwo swoje i swojej rodziny, jak również moich kotów. Tak się jakoś dziwnie składa, że od kilku lat co jakiś czas tracę kota, co w kontekście wyżej opisanych "listów miłosnych" zaczyna mi się składać w jedną całość. Smutne to, ale zdziczenie obyczajów w społeczeństwie postępuje.

Chciałbym przy okazji zapytać, czy inne osoby, które na osiedlu opiekują się kotami lub posiadają koty, spotykają się z podobnymi sytuacjami. I jeśli tak, to co z tym robimy.

Pozdrowienia dla użytkowników forum.

[DeVilio]

Są takie opcje jak judasz (wizjer) elektroniczny z rejestracją zdjęć jak wykryje ruch. Poza tym zgłosił bym to na policję na Twoim miejscu. Grożenie śmiercią to nie są żarty ani dowcipy. Na to są paragrafy.

[Apocalypto]

W ubiegły piątek to już naprawdę było przegięcie. Zastanawiałem się kilka dni, czy w ogóle o tym pisać na forum, ale ostatecznie doszedłem do wniosku, że dobrze będzie, jeśli szersze grono mieszkańców Niedźwiednika pozna istotę i sposoby działania niektórych spośród swoich współobywateli. Po prostu dowiecie się wreszcie, z kim mieszkacie pod jednym dachem.

W ostatni piątek w godzinach porannych znalazłem na wycieraczce mojego mieszkania zabitego (ze skręconym karkiem) kotka. Był to jeden z tych bezdomnych kociaków, które dokarmiałem przez całą zimę. Niecny proceder dokarmiania był solą w oku jakichś psychopatów z osiedla, którzy wcześniej do mnie pisali, jak kilka miesięcy temu wspomniałem w notce wyżej. No cóż, teraz postanowili przejść od słów do czynów. Kto będzie następny w kałuży krwi?

[Apocalypto]

Sytuacja się rozwija. W ubiegły piątek była u mnie straż miejska, bo ktoś doniósł, że mianowicie zanieczyszczam tereny osiedlowe, pozostawiając dla bezdomnych kotów jedzenie, picie, różne produkty spożywcze, które się rzekomo psują, są rozwlekane po całym obszarze Niedźwiednika i generalnie szkodzą wizerunkowi naszego wspaniałego siedliska.

Dostałem mandat 500 złotych, z zapowiedzią, że będzie ponawiany, jeśli moje zachowanie nie ulegnie zmianie. Ergo: chcą mnie złamać. Chcą sprawić, że w rzekomo wolnym kraju, nie będzie mi wolno kultywować moich najgłębszych przekonań i wartości.

Żeby było śmieszniej, panowie władza za nic nie chcieli słyszeć o groźbach pod moim adresem oraz o zabitym kocie na mojej wycieraczce. Powiedzieli, że musiałbym wskazać osobę która te rzeczy robi, a poza tym takie groźby, prawda, haha, co to za groźby, wolne żarty. Takie właśnie mamy służby w kraju. Zarówno mundurowi, jak i zwykli ludzie ulegli totalnej demoralizacji, od kiedy w Polsce rządzi pewna specyficzna opcja polityczna. Człowiek jest wobec tego chamstwa całkowicie bezbronny i jedyne co sensownego pozostaje do zrobienia to wyjechać za granicę.